Gotujesz ziemniaki w osolonej wodzie - u mnie w domu dla 5 dorosłych osób gotuje się w 1,5 litrowym garnku - ile wejdzie. Z tym, że moja rodzinka nie jest zbyt kluskożerna, przeważnie tych klusek trochę zostaje, a każdy zjada 3-5 klusek.

Ugotowane ziemniaki przeciskasz przez praskę, wkładasz do miski i tak trochę uklepujesz (żeby nie był to taki zupełny puch). Dzielisz łyżką na 3 części (rysujesz taki znaczek Mercedesa na powierzchni), jedną część wyjmujesz, a w powstałe wgłębienie wsypujesz mąkę ziemniaczaną, tak, aby zajmowała tyle miejsca, ile wyjęte ziemniaki. Tą wyjętą część ziemniaków oczywiście też dodajesz, chodzi tylko o wymierzenie proporcji.

Dodajesz jajko i wyrabiasz ciasto. Jeśli masa jest za sucha (zależy to od rodzaju ziemniaków) możesz kapnąć troszkę mleka, ale nie dużo. Kluski muszą się dać łatwo ukulać.

Lepisz kulki - średnica ok.4 cm. I teraz zależy - jedni robią maleńkie kluseczki z dziurką, a raczej wgłębieniem zrobionym palcem. U mnie robi się bez wgłębienia i raczej większe.

Wrzucasz na wrzątek (oczywiście osolony) i od zagotowania gotujesz ok. 5 minut. Trzeba je od czasu do czasu przemieszać delikatnie. Jeśli widzisz, że zaczynają się przegotowywać - robią się takie nierówne pęknięcia - szybko wlej trochę zimnej wody i chwilę poczekaj, a potem wyjmuj. Ja zawsze wyjmuję jedną kluskę, przekrawam na pół - jeśli jest w środku ugotowana, to wyjmuję wszystkie.

Spotkałam się też z przepisem, w którym dodawało się mąkę ziemniaczaną w ilości 1/4 (a nie 1/3) objętości ugotowanych i zmielonych ziemniaków.