Jak go zobaczyłam u weg-Anki, wiedziałam, że muszę zrobić wersję bezglutenową. Niby piernik jak piernik, ale coś w tym widoku śliwki zanurzonej w kakaowym cieście było niecodziennie smakowitego. Intuicja nie zawiodła. Rozpływa się w ustach, a śliwka (zanurzona w cieście) co któryś kęs smakuje jak płynna czekolada. Smakuje trochę jak bardzo udane pierniczki z nadzieniem (dawno temu jadłam takie glutenowe toruńskie, z nadzieniem i w polewie, i mi się po tym cieście przypomniały).
Śliwki rozdrabniamy i moczymy parę minut w wodzie. Mieszamy mąki ze skrobią, sodą, słodzidłem, kakao i przyprawami. Dodajemy mleko, olej, ocet, olejek rumowy i odsączone śliwki.
Wlewamy ciasto do formy wyłożonej papierem i pieczemy w temperaturze 170 st. przez ok 25-35 minut (polecam sprawdzić po 25 minutach jak się ciasto miewa).
Wskazówki i uwagi:
Gdy ciasto ostygnie, można ozdobić je za pomocą szablonu i cukru pudru. Mój szablon to była zwyczajna, podziurkowana dziurkaczem kartka, ale możecie wyciąć w kartce co Wam tylko wyobraźnia podpowie ;)
Uwaga na ilość słodzidła! Śliwki w cieście robią się bardzo słodkie i same są już słodzidłem dla całego wypieku.