Do tej pory moim "number one" jeśli chodzi o clafoutis był przepis Michela Roux, ale obawiam się, że został zdetronizowany, bo ta wersja jest nie tylko smaczniejsza, ale i zdrowsza.
W środek można dodać co dusza zapragnie - u nas prawie każda babeczka jest inna, są i rodzynki, i banany, i czekolada, niektóre z mrożoną aronią i wiśniami. Dodatki można ułożyć bezpośrednio na papilotkach z ciastem, lub wymieszać z misce i dopiero potem nakładać do papilotek. Jak Wam wygodniej.
Pewnego dnia weszłam na kawę i ciastko do uroczej babkarni w moim mieście Łodzi. Jedna z dostępnych babeczek nosiła nazwę "krówka-makówka". Ja zdecydowałam się w końcu na inny rodzaj, ale nazwa tak mnie zainspirowała, że tydzień później postanowiłam stworzyć własną wersję tego smakołyku. I tak powstały te oto muffinki.