To właściwie bardziej ciasto niż chleb i powiem szczerze, że to już jeden z moich bardziej sprawdzonych przepisów. Zawsze wychodzi jednakowo smaczne, piecze się z zegarkiem w reku 60 min. Bardzo mnie wszyscy chwalą za smakowitość tego wypieku, choć ja tylko korzystam z dobrego przepisu. A najlepsze jest chyba takie niedawno wyjęte z piekarnika, jeszcze ciepłe - rozsiewa niesamowity zapach po całym domu. Raz zaryzykowałam i zamiast bananów dodałam 200 g rodzynek i wyszedł przepyszny rodzynkowiec.
Chlebek jest pyszny, z gatunku tych ciężkich, wilgotnych i sycących. Ma mocny cytrynowy smak i pyszne, spore kawałki czekolady do pogryzania (dałam mleczną, ale użyjcie swojej ulubionej). Upiekłam go w postaci pojedynczych babeczek, ale można upiec go w dużej formie na babę lub w keksówce.
Gdy wracałam z porannych zajęć, zobaczyłam na straganiku przy chodniku banany, ale takie dojrzałe, prawie przejrzałe. Postanowiłam je kupić, bo przyszło mi coś do głowy... ;) Wróciłam do domu i rozrobiłam ciasto i nadzienie.
Bułeczki pachną wręcz obłędnie, cudownie, zjadłoby się je wszystkie od razu. Mają w środku wilgotne bananowe nadzienie, są lekko słodkie, tyle, ile trzeba ;)
Taką bułeczkę zabieram ze sobą do szkoły na drugie śniadanie - idealna do kawy lub herbaty. Bułeczki są lekko słodkie, mniej niż kupne drożdżówki, mają pełno suszonych owoców i ziaren - to takie muesli w wersji podręcznej ;)
Przepis, który dzisiaj Wam proponuję to niezupełnie typowy bananowy chlebek, który zazwyczaj bardziej przypomina ciasto niż pieczywo. Ten jest dużo bardziej "chlebowy" w smaku i strukturze, nie zawiera cukru, jego słodycz pochodzi wyłącznie z bananów i czipsów bananowych które są w składzie :)
Na śniadanie z dodatkiem domowego twarożku, który zrobiłam z własnego jogurtu oraz miodu gryczanego to po prostu rewelacja, polecam!