DOBRE jest bardzo! To tradycyjna potrawa wigilijna z kuchni mojej babci. Nie wiem dokładnie skąd pochodzi, pewnie gdzieś zza Buga z Białorusi (dziadkowie osiedlili się po wojnie zaraz przy granicy nad Bugiem).
To przepis wzorowany na potrawie podawanej w pewnej hinduskiej knajpie. Nie jest to oryginalny przepis kuchni hinduskiej. Potrawa nie jest ostra, pikantna ani taka, od której trza nos w rękaw obcierać raz za razem, raczej aromatyczna.
Farsze do tych gołąbków to moja własna kombinacja składników, które lubię. Z powodzeniem można je modyfikować i dostosowywać do własnych upodobań kulinarnych.
Czarna gorczyca ma cudowny, jakby dymny (przypalony ;) aromat! Wspaniale komponuje się z ryżem. Do tego trochę przesmażonej cebuli, zielonych warzyw i pyszny farsz gotowy! Sam w sobie też pyszny :)
Kiedy przestałyśmy z siostrą jeść mięso, jedyną rzeczą, za jaką tęskniłyśmy, były gołąbki. Na szczęście po jakimś czasie wymyśliłyśmy, że można zastosować granulat sojowy. I w ten sposób powstały gołąbki wegetariańskie. Najlepsze pod słońcem! Od tamtego czasu nawet moja mama zrezygnowała ze zwykłych gołąbków na rzecz wegetariańskich, bo są wg niej o niebo lepsze :-)
Fasolę w takim wydaniu jadłam po raz pierwszy w ormiańskiej restauracji. To proste danie tak mi posmakowało, że postanowiłam poszukać przepisu na nie. Podana tu wersja jest trochę przeze mnie zmodyfikowana (uproszczona) i wzbogacona o paprykowe "miseczki".
Cebulę z orzechami można podać w papryce lub zmielić w blenderze na pastę. A co z pastą? Pierożki, krokiety, kuleczki... to już zależy od Waszej wyobraźni ;)