Gnocchi, czyli po polsku kopytka. Ale z masłem i parmezanem i bazylią, czyli zupełny odjazd w cudowne smaki.
Okrutnie przepyszne. Pachnące i kolorowe. Nigdy ich nie jest zbyt mało.
Najlepsza z lnianym olejem. A pachnieć musi grzybami i świeżo zmielonym pieprzem, tak by Mikołaj był jeszcze łaskawszy.... i żeby mu rózeczki się zapodziały gdzieś na dole wielkiego wora.
Idealne to danie na przystawkę, bowiem pieczenie nie zajmuje więcej niż kilka minut. Robię je zawsze na początku i podaję gościom, by mogli w spokoju poczekać na resztę potraw, a nie przełykać ślinę w oczekiwaniu, kiedy zapachy grillowanych potraw ich nosów dobiegają.