W ramach wstępnych przygotowań nastawiamy ryż (2 szklanki ryżu + 4 szklanki wody + łyżeczka soli) i namaczamy grzyby shitake w mocno ciepłej lub gorącej wodzie, może być ze szczyptą soli (minimum kwadrans).

Brokuła myjemy, dzielimy na różyczki. Bardzo polecam wykorzystanie "nóżki", jest naprawdę pycha, również na surowo do pochrupania (no chyba że brokuł jest za stary - wtedy może być niesmaczna, lekko piekąca). Należy obrać ją ze skórki i pokroić np. w zapałki.
Czosnek siekamy w plasterki, cebulę kroimy w kostkę. Kiedy to mamy już gotowe, a shitake moczą się wystarczająco długo, odsączamy je i odcinamy nóżki (są twarde i przez to nie nadają się do jedzenia), a kapelusze kroimy na połówki lub ćwiartki w zależności od wielkości (pokrojone w paski tez są fajne).

Wszystkie te warzywa razem z grzybami wrzucamy na patelnię (brokuły można dodać nieco później, jeśli wolimy bardziej jędrne), dodajemy odrobinę oleju (opcjonalnie), przyprawy (imbir, musztarda, oregano, cayenne) i 1/2 szklankę wody. Dusimy od czasu do czasu mieszając. W razie potrzeby podlewamy wodą.

Tofu kroimy w kostkę o boku ok. 1 cm. Mąkę kukurydzianą mieszamy z sosem sojowym i wodą (1/2 - 3/4 szklanki). Robi się to błyskawicznie i bez problemu, żadnych grudek :)

Kiedy cebula jest już szklista, dodajemy tofu i rozmieszaną mąkę. Przyprawiamy olejem sezamowym (dodając go więcej należy uważać, żeby nie przesadzić, bo ma silny, dominujący smak). Mieszamy dokładnie, a jednocześnie delikatnie, żeby tofu w miarę możliwości się nie rozleciało.

Po chwili sos zgęstnieje i wszystko będzie już gotowe. Podajemy z ryżem.

Miałam wątpliwości czy tofu naturalne bez namaczania np. w sosie sojowym nie będzie takie nijakie. Otóż nie jest! Całość wspaniale się łączy i potrawa jest po prostu przepyszna :)