Drożdże wymieszać z ciepłym mlekiem, przykryć i odstawić na 10-15 minut.

Do dużej miski przesiać mąkę, dodać rozpuszczone w mleku drożdże, cukier, sól i 3 jajka. Składniki mieszać drewnianą łyżką aż się połączą. Stopniowo dodawać pozostałe 2 jajka wyrabiając ciasto ręką. Wyrabiać przez około 10 minut, aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Ciasto jest gotowe, gdy przykleja się do boków i dna miski. Tak, to nie pomyłka - ma się kleić. Będzie miało rzadką konsystencję - nie trzeba dodawać więcej mąki!

Stopniowo, mieszając, dodawać roztopione i przestudzone masło. Dodawać kolejne porcje, gdy tylko poprzednie zmiesza się z ciastem. Miskę przykryć przeźroczystą folią i odstawić w ciepłe miejsce aż podwoi swoją objętość - na około 1,5-2 godziny.

Uderzyć pięścią w ciasto, ponownie przykryć i wstawić do lodówki na całą noc (w lodówce wyrośnie dużo bardziej niż podczas 2 godzin na zewnątrz).

Następnie ciasto krótko wyrobić, podzielić na części (ok. 60 g każda). Uformować jak bułeczki, w kule, i znów pozostawić na 15 minut do napuszenia.

Jagody wymieszać z cukrem (jeśli są mrożone, to wcześniej należy je rozmrozić i odcedzić sok). Z każdej kuli zrobić placek (można rozwałkować, lub dłonią) i na jego środku umieścić 1-2 łyżki jagodowego farszu. Zlepić placki jak pierogi, dokładnie dociskając. Każdą umieścić złączeniem w dół na blacie stołu i delikatnie rolować nadając im kształt owalnych bułeczek. Gotowe umieścić na blaszce wysypanej mąką i pozostawić do wyrośnięcia na 45 minut.

Piekarnik nagrzać do 190 stopni. Jagodzianki posmarować roztrzepanym jajkiem. Piec na złoty kolor przez około 15-18 minut. Drugą partię jagodzianek, z drugiej blachy, w dobrze nagrzanym już piekarniku należy piec krócej, przez około 13-15 minut. Studzić na blaszce ustawionej na metalowej kratce.

Przygotować lukier: cukier puder przesiać na płaski talerz i, stopniowo dodając wodę, mieszać, aż powstanie gęsty lukier. Wody wystarczy odrobinka, 5-6 łyżek, bo cukier puder rozpuszcza się zadziwiająco dobrze. Posmarować wierzch jagodzianek.

Ciasto się lepi i ma się lepić. Nic na to nie poradzimy. Ja, podczas lepienia bułeczek, oprószam dłonie mąką - wtedy już nie sprawia mi to problemów.