Wszystkie składniki na ciasto wymieszać, nałożyć do foremek, tak ze 2/3 objętości, piec 20 min. w 175 st. C.

Biały krem: migdały i wiórki namoczyć, migdały obrać, wszystko zmiksować. Dodać cukier, zagrzać, dodać mąkę ziemniaczaną. Pilnować, aby się nie przypaliło, szybko mieszać, musi się przegotować, żeby nie było czuć surowizną. Lekko przestudzoną masę nakładać na muffiny, starczy na 5-6. Masa nie może być za płynna, a jak będzie zbyt gęsta, to można ostatecznie nakładać ją palcami, jest dość plastyczna. Na to posypać tartej czekolady.

W kąpieli wodnej zmieszać składniki na czarną polewę. Można zmniejszyć ilość suchych składników i zwiększyć płynów - ta jest dość sztywna, jak jest jeszcze ciepła, daje się formować. Po nałożeniu/posmarowaniu reszty muffinek posypać je wiórkami kokosowymi.

W oryginale polewa biała była z białej czekolady (ryżowo-mlecznej), cukru, wody i masła. Czarna była z gorzkiej czekolady, cukru, wody i masła. Posypka w obu kolorach to również była czekolada. I ciasto było ciut inne. Kazali dać łyżkę sody, a ja dałam łyżeczkę i jeszcze soda po pieczeniu była lekko wyczuwalna (przed nałożeniem masy na wierzch).