Jest to mój własny przepis zainspirowany pragnieniem wyrwania się z kuchni tradycyjnej i mimo to opierający się na także niespisanych doświadczeniach ludzi, którzy kiedykolwiek i gdziekolwiek przygotowywali potrawę wolną od przymusu zabijania zwierząt.
Zwie się rzecz pikantne nasi goreng. Nasza wersja jest nieco inna od tej z książki kucharskiej - bo nie mamy woka i kilku składników, ale smakuje przezacnie, więc wrzucam.
Robi się szybko całkiem, prosto, no i smakuje.... :))
Przepis znalazłam w sieci i zmodyfikowałam, żeby był wegański. Z podanych składników wyjdzie dziewięć placków po około 46 kalorii każdy (wiadomo jak to z plackami, nigdy nie wyjdą wszystkie równe).
Sos ten jest dla mnie podstawą dla wielu innych potraw - w naszej rodzinie przygotowuje się go co najmniej od czasu, gdy byłam mała. Być może posiada jakąś nazwę - dla mnie jest to po prostu sos pomidorowy, jakiego nauczyła mnie moja mama, gdy dopiero uczyłam się gotować :)
Zupełnie mnie zachwyciło to puree... jest niewiarygodnie pyszne! Smakuje nawet osobom nie lubiącym surowych ogórków - sprawdzone :) A jak powstał sam pomysł? Kinga przeczytała jakiś przepis na sałatkę z plasterków ziemniaków, musztardy i ogórków i ... "delikatnie" go zmodyfikowała ;)
To najczystsza, najbardziej naturalna i najzdrowsza czekolada jaką możesz stworzyć we własnej kuchni. Dzieciaki zwariują na jej widok i będą Cię prosić o więcej! Bez glutenu, idealne dla diabetyków.
Pyyyycha! :) Naśladowałam potrawę z Zielonego Świata - nieistniejącej knajpy z wege kuchnią malezyjską. Ostatnio zoptymalizowałam przygotowanie i uznałam, że wreszcie zasługuje na zapuszkowanie :) Bardzo wygodnie przygotowuje się to danie w woku.