Sałatka pochodząca z kuchni libańskiej. Oryginalnie robiona z kaszy bulgur, ale ja pokochałam jej podróbę kupowaną w supermarketach we Francji i ten przepis jest najbardziej zbliżony do tego ideału;) Idealna do zabrania na lunch do pracy - sycąca i... raczej bezwonna:)
Domowe tahini jest o niebo tańsze i po prostu wspaniałe :) Białe jest delikatniejsze, nie tak aromatyczne. Robiłam już wieeele razy, wychodzi pierwsza klasa! Przy odrobinie staranności nie pojawia się też gorzki smak, na co skarżą się niektórzy. No i oczywiście tak samo jak w przypadku masła orzechowego nie dodajemy żadnego oleju - bo po kiego! Wcale nie mieli się łatwiej ani znacząco szybciej. Zysk czasowy jest minimalny, a dodatkowe puste kalorie lecą. Więc olewamy olej :)
Pycha! Zachęcam do eksperymentowania z innymi warzywami, choć dynia z kapustą pekińską świetnie współgrają z całością :) Z ich dodatkiem zupa od razu ładniej wygląda i ma bardziej urozmaiconą fakturę.
Raz na jakiś czas na wyjeździe, gdzie nie mogę spodziewać się niczego do jedzenia dla Mileny i dla nas, biorę puszki, oliwki, zieleninę i tofu. Komponuję kolorowy talerz, co zachęca Milenkę do jedzenia. Milena jest fanką kiełków rzodkiewki :-))
Pasuje do kefte (kofty) i szaszłyków. Herbatka: "Przyznaję bez bicia, że niewypróbowany, ale dostałam go kiedyś od pani, która spędziła szmat czasu w Libanie - więc sądzę, że przepis jest wiarygodny."
Kolejna odsłona ciast kokosowych. Krem bardzo przypomina krem do karpatki czy napoleonek. Ciasto jest bardzo słodkie, idealne do filiżanki kawy. Jeżeli lubisz kokos, to nie ma co się zastanawiać :)